Nie oszukujmy się. Ten wpis był
jedynie kwestią czasu. Powrót jednego z najbardziej kultowych seriali historii
telewizji, przy okazji jednej z moich ulubionych produkcji si-fi, nie mógł
obejść się bez komentarza. Zastanawiałam się czy swoje uwagi na temat nowego X-Files
przedstawić po dwóch pierwszych odcinkach, czy zaczekać na kolejny. Po tym jak
okazało się, że epizod 1 i 2 są zupełnie od siebie różne, zdecydowałam się na
tę drugą opcję, licząc na szersze pole do analizy.
![]() |
Wpis nie zawiera większych spoilerów i (mam nadzieję) nadaje się do czytania zarówno dla tych, którzy oglądali
klasyczne X-Files, jak i dla osób niezaznajomionych z fabułą.
Zacznijmy od oczywistego. Decyzja
o powrocie X-Files w dziesiątym, sześcioodcinkowym sezonie, była ogromnie
ryzykowna, a jednocześnie wpisywała się trend tego, co obecnie dzieje się w
popkulturze. Ryzyko wiąże się z faktem, że przez 15 lat jakie minęły od emisji
ostatnich sezonów, w telewizji zmieniło się praktycznie wszystko. Dostawaliśmy
seriale opowiadające historie, których jeszcze kilka dekad temu nie śniło nam
się zobaczyć na małym ekranie. Wiele z produkcji otrzymywała większe budżety
niż pełnometrażowe filmy, a rozmach i skala tego, co kręcą obecnie telewizje
komercyjne trudno porównać z czymkolwiek innym. Dodatkowo, przez 15 lat
zmienili się również aktorzy grający główne role. Gillian Anderson i David
Duchovny kojarzą się publice już nie tylko ze Daną Scully i Foxem Mulderem. –
mamy przecież Stellę Gibson z The Fall, Bedelię du Maurier z Hannibala i Hanka
Moody’ego z Californication. Z drugiej jednak strony, powrót X-Files
bardzo pięknie wpisuje się w panujący popkulturowy trend polegający na
zwracaniu się ku przeszłości i pobieraniu z niej wszystkiego co najlepsze. Wspomnijmy
tylko ogromny sukces Przebudzenia Mocy, zapowiedź kręcenia sequela Łowcy
Androidów, kolejnego Indiany Jonesa, czy też informacje o powrotach produkcji
takich jak Pełna Chata, Twin Peaks czy Kochane Kłopoty.
![]() |
Przez 15 lat zmieniło się w telewizji niemal wszystko. Mulder i Scully pozostali tacy sami. |
Twórcy nowych X-Files, na czele z
Chrisem Carterem zdecydowali się podążyć drogą sprawdzonych rozwiązań i
scenariuszy, które kilkanaście lat temu sprawiły, że serial stał się kultowy.
Oglądając nowe X-Files mamy bowiem wrażenie, że praktycznie nic się nie
zmieniło. Temat kosmitów, spisku kolonizacyjnego i wielkiej intrygi pod
przewodnictwem Palacza ma się świetnie i nic nie wskazuje na to, że w drugiej
dekadzie XXI wieku tego typu fabuły wydawać się mogą wielu widzom totalnie nie
na czasie. No i tutaj dochodzimy do podstawowego i największego problemu z
nowym Archiwum X. Dla kogo tak naprawdę jest to serial? Mamy Muldera, który
dalej jest tak samo sarkastyczny i nieco oderwany od rzeczywistości, Scully,
która jak zwykle próbuje sprowadzić go na ziemię, dawne biuro X-Files na którym
ciągle leży ten sam plakat, oraz Waltera Skinnera jako dyrektora FBI.
Zasadniczo nie zmienił się też styl ubierania bohaterów, którzy dodatkowo
sprawiają wrażenie będących nieco na bakier z najnowszą technologią (Mulder
niby ma smartfona, ale zupełnie nie radzi sobie z obsługą). Szczególnie
pierwszy odcinek sprawia wrażenie bardzo mocno osadzonego w latach 90. i
oderwanego od współczesnych trendów telewizyjnych, również na poziomie sposobu
prowadzenia akcji. Nie pomagają nawet nachalne nawiązania do współczesnego
terroryzmu czy radośnie rozprawiający o kosmitach Obama. Oddani fani serii,
ludzie którzy obejrzeli wszystkie 201 odcinków i zapewne nigdy nie liczyli na
ponowne zjednoczenie swoich ulubionych bohaterów, bez wątpienia kupią takie
rozwiązanie, z radością spoglądając na ekran niczym na maszynę do przenoszenia
w czasie. Przyznać muszę, że sama należę do tej grupy. Obok produkcji takich jak Buffy Postach
Wampirów, Opowieści z Krypty, Twin Peaks czy Alf, The X-Files zrobiło mój
przełom lat 90 i 2000 i nie jestem w stanie przejść obok tego faktu obojętnie.
![]() |
Plakat w biurze X-Files jak wisiał, tak wisi. |
Z drugiej jednak strony, moje wątpliwości
włączają się w momencie gdy próbuję odpowiedzieć sobie na pytanie, czy serial
ten oferuje coś więcej również osobom totalnie niezaznajomionym z klasyczną
serią, bądź też takim, którzy liczyli na nowoczesną wariację na temat typowej
produkcji z lat 90. Czytając rozmaite recenzje w Internecie, ale też
rozmawiając z ludźmi których trudno nazwać mi nerdami, w dalszym ciągu nie
znajduję jednoznacznej odpowiedzi. Wynika to w dużym stopniu również z różnic w
opinii tych, którzy widzieli tylko jeden odcinek oraz tych, którzy kontynuowali
z drugim i trzecim.
![]() |
Scully robi to, co robiła zawsze. |
Jak wielu z Was pewnie wie,
odcinki The X-Files podzielić można na dwa zasadnicze rodzaje – epizody
„mitologiczne” oraz tzw. „monsters of the week”. Te pierwsze dotykają kwestii
najważniejszych z punktu widzenia całego wykreowanego uniwersum – kosmitów,
spisku kolonizacyjnego, intrygi rządowej. Zdecydowana większość epizodów
tworzących mitologię The X-Files napisana jest przez Cartera, który – nie
oszukujmy się – nie jest najwybitniejszym scenarzystą w historii telewizji i od
czasów starych sezonów niespecjalnie artystycznie ewoluował. Potwory tygodnia
to natomiast odcinki zdecydowanie bardziej dynamiczne, lepiej napisane. Już w
latach 90. zdarzało się, że wychodziły one poza schematy tego, co pokazywało
się w ówczesnej telewizji. Tak bardzo odmienna recepcja pierwszego odcinka i
kolejnych wynika z prostych różnic w postrzeganiu odcinków mitologicznych i
potworów tygodnia. Te pierwsze skierowane były od zawsze stricte do fanów,
drugie dawały sporo radości nawet bez szczególnie pogłębionej wiedzy na temat
serii.
![]() |
Różnice między pierwszym odcinkiem a kolejnymi związane są z różnicami między odcinkami "mitologicznymi" a "monsters of the week". |
Pierwszy odcinek, „My Struggle”
musiał być odcinkiem mitologicznym. Nie dało się przecież w inny sposób wrócić
do problemów poruszanych w klasycznych seriach. Trzeba było sięgnąć po punkt
zaczepienia, którym w tym przypadku okazał się spisek kolonizacyjny i związana
z tym gruba intryga rządu USA. Cóż. Skłamałabym gdybym powiedziała, że nie dało
się wyciągnąć z mitologii Archiwum X lepszych punktów wyjścia. Jasne, kosmici
wjechać musieli, ale wątek z rządem podszywającym się pod obcych już pod koniec
starych sezonów wydawał się jeść własny ogon. Szkoda że zdecydowano się wrzucić
aż tyle motywów do jednego, 45-minutowego odcinka. Wydaje mi się że to z tego
nagromadzenia dziwnych i na pierwszy rzut oka bezsensownie związanych ze sobą
rozwiązań wynika brak pozytywnej recepcji X-Files przez część nowych widzów.
Wiadomo, najwierniejsi fani będą zadowoleni, bo czują kontekst, wiedzą kim jest
Palacz, rozumieją na czym zasadza się motyw z porwaniami ludzi przez kosmitów. Wątpię
jednak żeby większość z nich, mając do porównania stare odcinki X-Files sprzed
grubo ponad dekady (sic!) uznała że „My Struggle” to jest naprawdę dobra
telewizja. A co dopiero ludzie, którzy klasycznych sezonów nie oglądali a na co
dzień karmią się produkcjami Netflixa…
![]() |
Pierwszy odcinek musiał być odcinkiem mitologicznym. |
Trochę głupio mi to mówić, ale szczęściem,
które spotyka nowe X-Files na poziomie kolejnych dwóch odcinków jest to, że nie pisał ich Carter…. Epizod drugi, „Founder’s
Mutation”, to bardzo efektowny, nawiązujący do klasyki potwór tygodnia,
posiadający jednak elementy „powrotu do przeszłości”. Twórca odcinka, James
Wong (człowiek odpowiedzialny za świetne odcinki w pierwszych czterech sezonach
The X-Files) zrezygnował z żenująco w sumie zarysowanego spisku rządowego,
skupiając się na tym co najbardziej ciekawe – Mulderze i Skully. Doświadczenia
z ich przeszłości zostały wplecione do odcinka w bardzo wyważony i całkiem
zgrabny sposób, wyjaśniając kwestie które w starych sezonach pozostały mniej
bądź bardziej bez odpowiedzi.
![]() |
Drugi odcinek był zdecydowanie lepszy niż pierwszy. |
Zdecydowanie najlepszy do tej
pory jest odcinek trzeci – „Mulder and Scully Meet the
Were-Monster”. Jego twórca, Darin Morgan (również posiadający
doświadczenie pracy przy poprzednich sezonach) stworzył klasykę tego, za co kochamy
The X-Files. Odcinek jest dynamiczny, bardzo dobrze się go ogląda i dostarcza
wspaniałych dawek dobrego humoru. Dodatkowo, jest w nim ogromna ilość mrugnięć
okiem do fanów klasycznej serii. Coś wspaniałego. :’) Niesamowite jest, że w
45-minutowym epizodzie udało się tak pięknie nawiązać do najlepszych tradycji
X-Files i wzbudzić tak pozytywne emocje. Trzeba podkreślić że to właśnie
umiejętność wzbudzania emocji jest tym, co stanowi największą zaletę drugiego
trzeciego odcinka nowego X-Files. Wbrew pozorom nie jest to takie proste,
biorąc pod uwagę że w ponad 200 epizodach klasycznych sezonów pojawiły się
chyba wszystkie możliwe motywy jakimi potencjalnie można byłoby straszyć..
![]() |
A trzeci to już powrót do tego, za co kochamy The X-Files. |
Na koniec podkreślę jeszcze to,
co podkreślić muszę - wspaniałą ekranową relację między Gillian Anderson a
Davidem Duchovnym. Mimo wszystkich ról w jakich zagrali ci aktorzy, pozostali
oni Scully i Mulderem (okej nie widziałam Californication, więc być może nie
mam pełnego obrazu). Piękne jest móc oglądać ich razem na ekranie po tylu
latach. Nie przeszkadzają w tym nawet nieco suche dialogi z pierwszego odcinka,
tym bardziej że w drugim i (szczególnie) trzecim jest już na tym polu o niebo
lepiej. Wydaje mi się, że dla tego duetu warto jest sięgnąć po nowe X-Files
nawet jeśli nie jest się jakimś wielkim fanem serii.
![]() |
Jeśli nie dla fabuły, warto oglądać nowe X-Files dla aktorów. |
Podsumowując wszystko co powyżej,
powiedzieć można z pewnością, że X-Files to serial stworzony w pierwszej
kolejności dla fanów. Mało który miłośnik serii wyobrażał sobie, że jego
ulubieni bohaterowie pojawią się jeszcze razem na ekranie. To właśnie fakt, że
na nim znaleźli stanowi nagrodę i markę samą w sobie. Mnie to wystarcza. Paradoksalnie
nieco sądzę też, że sięgnięcie po nowe odcinki może być całkiem dobrym wstępem
dla wszystkich, którzy X-Files nie znają – serialowi blisko jest do tego
wszystkiego, czym cieszyło się w latach 90. pół świata. Dlaczego więc nie wyrobić
sobie własnego zdania? Jak nie teraz, to kiedy?
Jestem oldschoolowa. Sprzed
epoki Google. – mówi Scully do Muldera w drugim odcinku. Dokładnie takie są nowe
X-Files. Można wiele mówić, ale w sumie jest to piękne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz