Piraci, morskie wyprawy i niezliczone przygody pośród karaibskich wysp
to jeden z tych tematów, który nigdy się nie nudzi. Sukces Piratów z Karaibów sprawił,
że moda ta stała się jeszcze silniejsza, co poskutkowało wydaniem sporych
ilości książek i opracowań, oraz gwałtownym zapotrzebowaniem na kolejne filmy i
seriale, również takie pokazujące świat piratów z nieco poważniejszej i mniej
bajkowej perspektywy. Jedną z produkcji stanowiących bezpośrednią odpowiedź na
ów trend jest serial stacji Starz pt. Black Sails (w polskim tłumaczeniu po
prostu Piraci), którego finał trzeciego sezonu mieliśmy okazję niedawno oglądać.
Swego czasu obejrzałam pierwszy sezon tegoż serialu, ale trochę z braku czasu,
trochę z powodu innych rzeczy, nie kontynuowałam oglądania kiedy wyszedł sezon
drugi. Pod wpływem docierających do mnie informacji o niezłej dramie pod koniec
trzeciego sezonu, jak również pochlebnych opinii znajomych (tutaj pozdrawiam Anett,
bez której rekomendacji pewnie nie wróciłabym do Black Sails) postanowiłam ów serial nadrobić. Była to najlepsza decyzja jaką podjęłam od
miesięcy. Piraci to naprawdę doskonała produkcja historyczno-przygodowa,
rozkręcająca się z odcinka na odcinek i lepsza z sezonu na sezon. Piękny i
dobry jest to serial.
![]() |
Wpis nie zawiera żadnych spoilerów dotyczących fabuły, nie jest też
klasyczną recenzją. Potraktujcie go jako zbiór argumentów pokazujących,
dlaczego uważam Black Sails za jedną z najlepszych produkcji w swoim gatunku, i
dlaczego od tego momentu polecać ją będę wszystkim, nie tylko rozczarowanym
kierunkiem w jakim poszła Gra o Tron oraz robiącym „meh” na myśl o Wikingach.
Nie wdając się w szczegóły, Black Sails to historia znanego z Wyspy
Skarbów kapitana Jamesa Flinta, rozgrywająca się dwadzieścia lat przed akcją
powieści, w czasie tzw. złotej ery piractwa. Trzeba jednak zaznaczyć, że serial
skonstruowany jest trochę na zasadzie Gry o Tron, a więc Flint nie jest de facto jedynym
dominującym bohaterem, a przedstawione w serialu wątki zazębiają się. Jeśli
chodzi o postaci, zasadniczo wyróżnić możemy trzy grupy. Po pierwsze, poza
samym Flintem poznajemy innych bohaterów znanych nam z książki Stevensona, jak
chociażby Johna Silvera czy Billy’ego Bonesa. Po drugie, w Black Sails
pojawiają się najsłynniejsi historyczni piraci pływający swego czasu po
Karaibach. Mamy więc Charlesa Vane’a, Jacka Rackhama, Anne Bonny i innych. Losy
fikcyjnych i historycznych postaci przeplatają się z losami bohaterów
wprowadzonych wyłącznie na potrzeby serialu, jak chociażby zarządzającej paserką
kradzionych towarów Eleanor Guthrie, czy prostytutki Max. Cała akcja skupia się
wokół położonego na wyspie New Providence portu Nassau, gdzie kolonialna władza
Anglii przestała sięgać już dawno, a jedynym obowiązującym prawem jest prawo
silniejszego.
![]() |
Bohaterowie historyczni występują na zdjęciu w kolorze. |
Powyższy skrótowy opis tego, o co chodzi w Black Sails jest zupełnie
wystarczający, bo kluczowe nie jest tu streszczanie fabuły, ale pokazanie
dlaczego ten serial jest taki dobry. Bo naprawdę jest dobry. W pierwszej
kolejności wymienić można sprawę prawdopodobnie oczywistą, a więc fakt że
stacja Starz nie szczędziła środków finansowych i produkcja ta wygląda naprawdę
porządnie. Zdjęcia odbywają się w całości w RPA, co skutkuje naprawdę pięknymi i
cieszącymi oko plenerami. Świat przedstawiony w serialu jest w większości
namacalny, budynki pobudowane a rekwizyty postawione. W przypadku konieczności
zastosowania przez twórców efektów komputerowych wysoki poziom również jest
utrzymany, co dobrze widać chociażby w przypadku sceny sztormu w trzecim
sezonie. Wspomnieć jeszcze wypada, że serial ma świetną muzykę autorstwa Beara McCreary'ego, jednego z czołowych kompozytorów serialowych soundtracków, jak również piękną czołówkę.
Rzeczą oczywistą jest, że sama warstwa wizualna i miliony monet
wpakowane w produkcję nie są w stanie same z siebie zagwarantować poziomu. Nie
ma przecież dobrego serialu przygodowego bez wciągającej fabuły i
pełnokrwistych bohaterów. W przypadku Black Sails mamy i to i to. Serial ten
jest produkcją wyjątkowo autentyczną i konsekwentną jeśli chodzi o prowadzenie
akcji i rozwój postaci, co w dzisiejszych czasach stanowi mimo wszystko rzadkość.
Pokazane wątki prowadzone są w sposób logiczny, a podejmowane przez bohaterów
decyzje mają swoje konsekwencje nie tylko krótkookresowo, ale również i w dłuższej
perspektywie. Innymi słowy, nic co dzieje się w tym serialu nie pozostaje bez
znaczenia, a wszelkie dramaty, śmierci i nieprzyjemnie zaskakujące wydarzenia (od
których serial zdecydowanie się nie odcina) naprawdę wynikają z fabuły i nie
stanowią sztuki dla sztuki. W przeciwieństwie do Gry o Tron, gdzie tzw. shock
value już dawno stał się celem samym w sobie, a postacie cierpią i giną jedynie
w celu utrzymania „fenomenu”, przemoc, śmierć i trauma w Black Sails mają swoje
fabularne uzasadnienie, będąc osadzonymi w ramach logicznego ciągu
przyczynowo-skutkowego. Jedynym co w Piratach można uznać za teoretycznie zbędne
jest dość mocny fanserwis, skierowany zarówno do żeńskiej jak i męskiej części
widowni. Z drugiej strony, w kontekście istnienia seriali w których całe wątki
opierają się tylko i wyłącznie na szczuciu cycem, krytykowanie Black Sails za nagość
i otwartość seksualną bohaterów (co jest jedynie dodatkiem do fabuły), jest
nieco śmiesznym zarzutem.
![]() |
W środku typowy fanserwis. |
Logiczne prowadzenie akcji powiązane jest z bardzo dobrze
przemyślanymi i świetnie prowadzonymi postaciami, z których większość przechodzi
spore transformacje. Z biegiem akcji poznajemy bohaterów coraz lepiej,
dowiadujemy się więcej o ich przeszłości, co w wielu przypadkach pozwala
zrozumieć ich motywacje. Dodatkowo, wydarzenia w jakich uczestniczą, relacje w
jakie wchodzą i decyzje które podejmują, nie pozostają bez wpływu na nich
samych, również w warstwie psychologii postaci. Black Sails ma jeden z
najlepszych characters’ development ze wszystkich produkcji telewizyjnych jakie
widziałam w ogóle. Postaci, które na początku zdawały się mało poważnymi
śmieszkami-oportunistami, z biegiem akcji wyrastają na poważanych i kluczowych
dla całej fabuły graczy. Osoby sprawiające wrażenie typów spod ciemnej gwiazdy,
reprezentujących sobą najgorsze co tylko można reprezentować, koniec końców
okazują się ludźmi skorymi do poświęceń i kierującymi się moralnością. Dość
powiedzieć, że bohater który w swoich pierwszych dwóch scenach zabija człowieka
i bije kobietę po twarzy, ostatecznie okazuje się jedną z moich ulubionych postaci.
![]() |
Black Sails nie jest serialem naiwnym, nie pokazuje nam świata w
czarno-białych barwach, nie próbuje dzielić bohaterów na dobrych i złych.
Pamiętajmy, cały czas mówimy o piratach, ludziach którzy z zasady nie są wzorem
cnót, zabijają, kradną, gwałcą i podpalają. Przykładowo, mimo że oglądając
serial podświadomie traktujemy Flinta jako osobę moralnie i intelektualnie
przewyższającą całą resztę piratów (jego przeszłość świadczy w tym zakresie
zdecydowanie na korzyść), nie można mieć złudzeń że żyjąc w złym, skorumpowanym
i pozbawionym zasad świecie będzie on zachowywał się całkowicie bez zarzutu. Podobnie
jest z każdym innym bohaterem. Funkcjonowanie w pirackim Nassau często wymaga przyswojenia
sobie zasady „kto nie jest z nami ten jest przeciwko nam”, więc ocenianie
bohaterów na zasadzie „ten dobry” i „ten zły” po prostu nie ma sensu. Jedyne
nad czym możemy się zastanawiać to to, czy w ramach owego pirackiego zepsucia konkretni
bohaterowie pozostają wierni jakimkolwiek zasadom i czy mają jakąś moralność,
nawet jeśli miałaby to być „moralność dresa”. Największymi złymi serialu wcale nie
są ci, którzy zabili największą ilość osób, ale ci, którzy dla własnej korzyści
są w stanie porzucić absolutnie wszystkie pryncypia.
![]() |
Ostatnim (ale nie najmniej ważnym) co trzeba podkreślić w
przypadku Black Sails jest świetna obsada, która naprawdę robi poziom. Największą gwiazdą serialu jest wcielający się w rolę Flinta Toby
Stephens, znany chociażby ze Śmierć Nadejdzie Jutro.
Powiedzieć, że sprawdza się on w tej roli to w sumie tak jak nie powiedzieć
nic. Wiarygodne ukazanie transformacji bohatera i targających nim emocji
wymagało naprawdę ogromnej pracy, i za to należą się wielkie brawa.
Pozostali aktorzy pojawiający się w serialu nie są jakimiś mocno
znanymi nazwiskami (kto ogląda Shameless-Niepokorni kojarzy Zacha
McGowana), a na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że dobierano
ich pod kątem wspominanego już wcześniej fanserwisu. Fakt, nie są to brzydcy
mężczyźni, na początku wszyscy mają perfekcyjne fryzury i zęby bielsze od
śniegu. Liczba gifów na tumblr pod tagami poszczególnych bohaterów dość dobrze odzwierciedla
skalę zjawiska. Nie należy jednak sugerować się tylko i wyłącznie wyglądem
(który i tak z biegiem akcji się zmienia), bo to naprawdę nieźli aktorzy,
zapadający w swoich rolach w pamięć i (paradoksalnie) dający się lubić. Black
Sails to również dobrze zagrane postaci kobiece, będące czymś więcej niż tylko ładnie
wyglądającymi dodatkami do mężczyzn. Główne bohaterki serialu potrafią naprawdę
nieźle namieszać, a podejmowane przez nie działania stawiają je na tym samym
poziomie co postaci męskie. Również w ich przypadku dostajemy naprawdę zacny character development i niezłe aktorstwo, mimo że pewnie niewielu kojarzyło wcześniej nazwiska
takie jak Hannah New, Jessica Parker Kennedy, Louise Barnes czy Clara Paget.
![]() |
Co tu mówić więcej. Black Sails to naprawdę dobry serial, którego
poziom poprawia się z każdym sezonem. W czasie oglądania niejednokrotnie można
zjeść paznokcie z nerwów, a po zobaczeniu kolejnej dramy mieć totalny ból,
bo następna fajna postać poszła do piachu. Siła Black Sails polega jednak na
tym, że każda z tych śmierci, każda przemoc i każda strata wnosi coś do fabuły,
a dziedzictwo i pamięć o bohaterach nigdy nie stanowią przedmiotu fabularnej
ewaporacji. Tego typu podejście jest tym, czego oczekuję od dobrych seriali
przygodowych, niezależnie czy historycznych czy fantastycznych. Co więcej, jest
to dokładnie to, z czego na pewnym etapie całkowicie zrezygnowała Gra o Tron,
stając się produkcją śmiesznie żenującą. Skupienie się zarówno na warstwie
przygodowej, co i na rozwoju postaci stawia Black Sails w znacznie lepszym
świetle niż chociażby Wikingów - serial w którym z połowę całkowitego czasu
antenowego stanowią (przeraźliwie nudne w sumie) sceny bitewne. Widać, że twórcy
Black Sails mają całościowy pomysł na to co robią i konsekwentnie realizują
swój zamysł. Należy mieć nadzieję, że będą mogli kontynuować swoją pracę tak
długo jak tylko będą mieli coś ciekawego do pokazania. Końcówka trzeciego
sezonu obiecuje piękny sezon czwarty, do którego zdjęcia ruszyły niedawno. To
dobra okazja do nadrobienia produkcji. Odcinki wciągają jak piaski pustyni i
idzie to błyskawicznie. Gwarantuję że będziecie zadowoleni, a nic lepszego w
tym gatunku z pewnością nie znajdziecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz